czwartek, 18 grudnia 2014

O obserwowaniu rynku...

Dzisiejsza notka będzie trochę mniej konkretna i luźniejsza – a to z dwóch względów. Po pierwsze jest kilka rzeczy, o których chciałbym Wam powiedzieć albo raczej napisać, a po drugie wszyscy już powoli myślami są w temacie świąt, więc wątpię szczerze by ktoś jeszcze w grudniu zdecydował się na przykład na zakup nowego namiotu...

Aby być aktualnym chciałbym zwrócić uwagę na... małego księcia z Wielkiej Brytanii. Pamiętacie co się działo, gdy na świat przyszło Royal Baby? Potem słuch o małym trochę zaginął, bo wiadomo, że spokój to dla takiego malucha rzecz święta. Ostatnio jednak pojawiły się w internecie zdjęcia opublikowane przez Pałac, na których przyszły król Wysp Brytyjskich siedzi sobie zadowolony w kubraczku na schodach przed posesją. I bum! Zdjęcia obiegły cały świat w ciągu kilku godzin, były obficie komentowane, a tego typu kubraczki... Wyprzedano w ciągu ośmiu godzin. I tutaj przysłowiowa lufa dla ich producentów, który po prostu przysnął i zamiast wycisnąć z tego siódme ekonomiczne poty, stracił olbrzymie grono klientów. Zanim kubraczki znowu trafią na rynek, boom na księcia może się skończyć, bo na przykład zostaną opublikowane nowe zdjęcia w dajmy na to sweterku z Reserved. A tutaj zobaczcie jak wygląda Mały Książę!

Dlaczego o tym piszę? Bo każdy handlowiec – czy to w korporacji czy nad morzem musi reagować na potrzeby rynku, obserwować go bardzo wnikliwie i po prostu orientować się, co dzieje się na świecie – by nie przegapić czy to boomu na kubraczek czy na przykład boomu na lampiony. Tak. To jest hit ostatnich lat, porównywalny do masek, o których już pisałem kilka tygodni temu. I tutaj ważna ekonomiczna uwaga – jeżeli chcecie mieć lampiony na swoim stoisku to koniecznie zamówcie je już dzisiaj! Zimą ceny są najbardziej korzystne, import najbardziej opłacalny, a im bliżej do wakacji tym lampiony będą coraz i coraz droższe. O ile w ogóle ich nie zakażą, bo takie zakusy też się pojawiły i możecie o nich przeczytać na przykład tutaj.

Lampiony wypuszczane w niebo mogą robić wrażenie. I mogą zostać zabronione.


#Royal Baby #lampiony #boom #zarabianie #potrzeby rynku #Mały Książę #handel nadmorski

czwartek, 13 listopada 2014

Stoiska – jakie wybrać?

Ostatni mój post dotyczył jak mam nadzieję już przeczytaliście handlowania bez posiadania własnego stoiska. Przypomnę, że dzięki temu można zaoszczędzić między innymi na dzierżawie, opłatach targowych czy właśnie samym namiocie czy budce. Warto jednak zauważyć, że taki biznes jest dla mniej zaawansowanych osób, a prawdziwy przedsiębiorca musi mieć swoje centrum dowodzenia. Jeszcze jedną istotną rzeczą jest fakt, że w przypadku mobilnego interesu, jeżeli dla przykładu jakieś dziecko namówiło w końcu rodziców na Twoją usługę to może się okazać, że... ciężko Cię znaleźć w gąszczu ludzi i uliczek w okolicach nadmorskiego deptaku.

W jednym z moich poprzednich postów opisałem szczegółowo o co chodzi z opłatami handlowymi, no i wiadomo, że miejsce, gdzie stawiamy swoje stanowisko też musi być od kogoś dzierżawione. W zależności od tego jaki chcemy prowadzić biznes, powinniśmy kupić odpowiedni namiot. Najtańsze, ale i jednocześnie najbardziej tandetne kupimy już za dwieście złotych. Nie ma co ukrywać, że będą to przypominające bazarek jednorazówki, których aluminiowe elementy mogą niestety pogiąć się nawet przy... nieumiejętnym rozkładaniu. Inna sprawa, że tego typu namioty nawet przytwierdzone śledziami do ziemi przy wietrze czy deszczu w zasadzie mogą tylko ochronić towar, ale wykluczają bezpieczny handel i przebywanie ludzi pod spodem.

Prowadząc handel warto kupić dobry namiot.



Moim zdaniem najlepiej zainwestować w solidny namiot, który kosztuje średnio od czterech do siedmiu tysięcy złotych i spokojnie może posłużyć nawet na pięć sezonów. Istnieje także możliwość dołożenia kilkuset złotych i stworzenia namiotu dedykowanego, czyli takiego, który będzie jednocześnie reklamą naszego biznesu – można na nim nadrukować cennik, logo firmy lub cokolwiek innego. Od razu warto zainwestować także kilkaset złotych w solidne pasy, za pomocą których przymocujemy namiot do podłoża – o tym często przedsiębiorcy zapominają, a nawet w ładny dzień wichura potrafi przyjść z minuty na minutę, napompować namiot jak balon i po prostu go wyrwać do góry. Nic przyjemnego. Na tej stronie znajdziecie przykładowe ceny takich namiotów, tutaj natomiast link do pasów, o których mówię. Warto się zapoznać, przemyśleć, wszystko przeliczyć i nie oszczędzać! Pamiętajcie, że chytry dwa razy traci!

#namioty handlowe #ile to kosztuje #walka z wiatrem #handel nadmorski #koszty

niedziela, 26 października 2014

Handel bez stoiska

Dostałem od Was kilka e-maili, żebym jako osoba mieszkająca nad morzem i kontrolująca od kilku dobrych lat sezonowe biznesy – napisał coś o biznesach nie wymagających własnego stoiska. W pewien sposób Was rozumiem, bo faktycznie biznes ze stoiskiem jest zdecydowanie bardziej wymagający. Chodzi tutaj bowiem o większy kapitał, co prawda można mieć stoisko zrobione z kartonu i przykryte dobrze wyglądającymi obiciami, ale nie radzę iść w tę stronę z tego względu, że bardzo łatwo stracić klientów, w banalny sposób – na przykład gdy pada deszcz, stoisko bez zadaszenia z kartonu po prostu się nie sprawdzi. 

Do wyboru są więc albo stoiska przenośne, składane, po części będące namiotami, albo różnego rodzaju budki. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku trzeba nastawić się na wydatek nawet kilku tysięcy złotych (tutaj możecie sprawdzić jak kształtują się ceny), poza tym stoiska jak już pisałem muszą być wcześniej zgłoszone, trzeba wygrać przetarg, a potem trzeba płacić (przynajmniej u mnie w Kołobrzegu) opłaty za każdy metr kwadratowy straganu.



Dlatego faktycznie dużo dużo łatwiej jest otworzyć biznes, który nie wymaga stoiska. Wybrałem kilka tego rodzaju przedsiębiorstw, które bardzo dobrze radzą sobie na rynku. Co prawda chciałem też Wam zaproponować otwarcie przenośnego stoiska z hot dogami lub kawą, ale to niestety też wiąże się z nawet kilkoma tysiącami inwestycji wstępnej. Moim zdaniem strzałem w dziesiątkę jest więc to, o czym już na blogu wspomniałem, ale bardzo połowicznie. Robienie zdjęć! Biznes wymaga zaangażowania dwóch osób, jedna ma aparat Polaroid (zobaczcie tutaj ile kosztują), który od razu drukuje zdjęcia, a druga osoba... przebranie. Wydaje się to pomysłem banalnym, bo nad morzem znajdziecie setki osób przebranych za Kubusia Puchatka czy Tygryska albo Shreka. Owszem.

Trendy jednak jak co roku się zmieniają i ostatnio widziałem gościa, który trzaskał zdjęcia jak szalony, a był przebrany... za amerykańskiego żołnierza. Mundur, karabin, hełm, pomalowana twarz – żaden chłopiec w wieku od 4 do 10 lat nie oparł się fotce z prawdziwym żołnierzem i potrzymaniem prawdziwego karabinu. Wymyślcie coś równie oryginalnego i ruszajcie na finansowe żniwa!

środa, 17 września 2014

Pamiątki - które dobre, które nie?

Wracamy na szlak młodego przedsiębiorcy, który chce koniecznie zarabiać pieniądze nad morzem. Teraz będę pisał trochę więcej, bo sezon już się powoli kończy, ale jak każdy ekonomista i finansista muszę (i zalecam to również Wam) myśleć perspektywicznie jak to tylko możliwe - nawet gdyby w grę wchodziło już rozważanie, co będziemy robić w przyszłym sezonie.

Załóżmy, że już postanowiliśmy zdecydowanie skupić się tylko i wyłącznie na pamiątkach. Jakie więc najlepiej wybrać i w jakie zainwestować? Zwracajcie uwagę na kilka szczegółów. Po pierwsze i najważniejsze - czy Wasz biznes już przynosił dochody i wiecie, że punkt, miejsce jest obfite w kupujących turystów, czy robicie albo będziecie to robić po raz pierwszy? Jeżeli tak to musicie przygotować się na ewentualne straty - i o minimalizowaniu tych strat chciałbym dzisiaj napisać trochę więcej.

Pamiątki jak wiecie mogą być różnego rodzaju, ale podstawową różnicą między nimi nie jest to, czy są fajne, czy niefajne, ale czy będzie je można sprzedać nawet po roku od zakupu. W tym więc przypadku odpadają wszelkiego rodzaju pocztówki (bo żółkną na słońcu), wszystko co jest plastikowe (bo może się połamać przy wielokrotnym transporcie), kruche gipsowe figurki (z tego samego powodu) i wszystkie rzeczy, które przez rok czy po zimie mogą się popsuć, jak chociażby termometry, które są nie oszukujmy się tak słabej jakości, że czasami nie wytrzymują nawet do końca lata.

Zwróćcie też uwagę na to, co może okazać się potencjalnym hitem sezonu. Już w maju warto przejechać się do kilku miejscowości nadmorskich i zobaczyć co kupują ludzie. Na przykład w tym naszym 2014 roku hitem są takie papierowe maski znanych ludzi, sportowców czy polityków. Warto więc w nie zainwestować, bo zejdą jak ciepłe bułeczki.


To zdjęcie pochodzi z Kuriera Bałtyckiego, który piszę o tym maskowym fenomenie tutaj. I jeszcze polecam przeczytać artykuł o najdziwniejszych nadmorskich pamiątkach - link tutaj.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Wakacyjny biznes niewymagający dużych inwestycji

Dzisiaj kilka pomysłów na wakacyjny, nadmorski biznes, w który nie trzeba dużo inwestować na starcie. Jeśli myślisz o rozpoczęciu własnej działalności, ale nie masz większych środków, może któraś z tych propozycji okaże się przydatna.

1. Robienie zdjęć
Opcja ciekawa zwłaszcza dla osób, które interesują się fotografią i już mają odpowiedni sprzęt. Zresztą, do robienia zdjęć w sezonie, w ciągu dnia, w ładnej, słonecznej pogodzie, nie trzeba nawet profesjonalnych aparatów, wystarczy coś na przyzwoitym poziomie. Turyści uwielbiają fotki z wakacji. Wielu z nich chętnie zapłaci za zdjęcia zrobione przez fotografa. Dla zainteresowanych artykuł o fotografii wakacyjnej.

2. Oprowadzanie turystów
Można zdecydować się na klasyczne wycieczki po okolicy albo nieco bardziej oryginalne wyprawy. Sprawdź co ciekawego znajduje się w wybranej przez ciebie miejscowości. Może są tam jakieś zakątki, o których nie wspomina się w przewodnikach. Spróbuj dowiedzieć się czegoś od lokalnych mieszkańców. Poszukaj ciekawostek na temat budynków. Dowiedz się jak najwięcej o muzeach itp., ale też o tych z pozoru zwyczajnych miejscach, może trafisz na jakąś perełkę, lokalną legendę, opowieść czy plotkę. Możesz też zdecydować się na przebranie, zwracać się do dzieci. Po prostu użyj swojej kreatywności.

3. Stoisko z wyrobami hand-made
Wiele rzeczy można zrobić niewielkim kosztem, zwłaszcza z odrobiną talentu i cierpliwości. Jeśli masz już jakieś podstawy – idealnie. Poszukaj poradników, rozwiń swoje zdolności, zgromadź zapasy i otwórz swoje własne, małe stoisko. Możesz sprzedawać zabawki, biżuterię, dekoracje, odzież itd.

Więcej propozycji znajdzie w w artykule „Niskobudżetowe pomysły na własny wakacyjny biznes”, polecam. 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDcC0HeqEZPk9ryeEjuzBfZLaioWk2kYzAWZ4Oj-057h47AG19EMP-qvKGXSw3TYStOPssoXAs-Mo1xsPvuDQWIYKJv2Gid6Hqxp1uats0z5Dcpqz3rIkorSrjJWxJb_kwb_4ltjaClwqA/s1600/kiermasz2.jpg

czwartek, 24 lipca 2014

Dzisiaj będzie praktycznie. Załóżmy, że twój biznes przeszedł już przez fazę koncepcyjną i doskonale wiesz jak co będziesz sprzedawał, ile, w jaki sposób no i oczywiście masz już źródło zaopatrzenia swoich stanowisk, targowisk, jak zwał tak zwał.

W różnych miejscowościach wygląda to różnie - generalnie najogólniej rzecz biorąc np. przy głównej drodze, jeżeli są nieużytki warto udać się do Miejskiego Zarządu Dróg danego miasta, lub innego organu, który zajmuje się ulicami. Tam ci powiedzą, że ta działka jest prywatna, czy jest ich. Jeżeli jest ich no to sprawa jest można powiedzieć łatwiejsza, bo po prostu zgłaszasz do nich wniosek o tak zwane "zajęcia pasa drogowego". Nie daj się zmylić, bo pas drogowy to czasami nawet oddalony o pięć metrów od ulicy chodnik, który jednak według nomenklatury jest właśnie pasem drogowym. I wtedy występujesz o pozwolenie, musisz wiedzieć ile metrów kwadratowych będzie miał Twój stragan. Dajmy na to, że potrzebujesz dwunastu metrów kwadratowych. W zależności od miasta musisz brać pod uwagę koszty - czasami jest to 0,70 groszy za dzień za metr, czasami nawet dwa złote. W zależności od tego wyliczasz, ile za stoisko będziesz musiał zapłacić i jeżeli chodzi o pozwolenia z terenem jesteś już załatwiony. W przypadku gastronomii musisz jeszcze mieć oczywiście pozwolenie sanepidu, do tego działalność gospodarcza, umowa dla pracownika i już możesz startować. Co ważne, nie zdziw się, gdy będziesz musiał płacić także tak zwaną opłatę handlową - ona wynosi przy deptakach i promenadach tak średnio 70 złotych za 10 metrowe stanowiska, ale w każdym mieście wygląda to inaczej nieco.

To na dzisiaj tyle.

Poczytajcie sobie o zajęciu pasa drogowego i na konkretnym przykładzie u mnie w Kołobrzegu.

W urzędzie powinniście dostać taką przykładową mapkę, by stwierdzić czyja jest działka, na której chcecie handlować:


piątek, 18 lipca 2014

Wstępniak o podstawach

Witajcie!
To mój pierwszy wpis, więc czuję się w obowiązku Wam przedstawić albo chociaż napisać na wstępie, że mieszkam w Kołobrzegu, tutaj żyje, stąd podróżuje i także tutaj zarabiam pieniądze, prowadząc swój mały biznes...

I właśnie nadmorskim biznesom chcę poświęcić tego bloga, by pomóc być może innym, którzy chcieliby zarabiać w ten sposób. Konkurencji się nie boję, bo widzę, że miejscowości jest tyle, że każdy spokojnie znajdzie sobie fragment wybrzeża, a ja i tak mam w planach zmianę branży na bardziej intratną.

To nie znaczy jednak, że nad morzem nie można zarobić. Wręcz przeciwnie. Podstawą każdego sukcesu jest po pierwsze miejsce - nawet nie najbardziej uczęszczane, ale przede wszystkim widoczne. Drugą podstawową kwestią jest czas pracy. Przyznam, że zacieram ręce ze szczęściem gdy widzę, jak konkurencja zwija się o godzinie 18 czy 19, bo pracownicy idą już do domu, a właściciel ma ochotę spokojnie wypić sobie piwo. W sezonie nie ma szans, trzeba stać i prowadzić handel nawet do 23:00. Spóźnieni spacerowicze widząc, że coś jest jeszcze czynne na bank coś kupią, zwłaszcza, że często są już po alkoholu. Takich spacerowiczów może być tylko ośmiu. Ale jeżeli kupi czterech to mamy skuteczność 50%. Niech zostawią 20 złotych. Nie opłaca się stać za 20 złotych? 20 złotych razy 60 dni sezonu daje 1200 złotych. Na pensję dla pracownika stojącego wieczorami. 

Wiem, że o solidnych pracowników jest nad morzem ciężko, dlatego zawsze lepiej nie brać sobie do pracy miejscowych. Oni mają mnóstwo znajomych, którzy przychodzą, kuszą, zagadują, a czasami pracownicy się ich po prostu wstydzą, więc na przykład chowają się - a nie ma nic gorszego niż stanowisko pracy, przy którym nie widać pracownika. Wiele osób wtedy sobie po prostu odpuszcza. 

Moim zdaniem nad morzem można zarobić na wszystkim: lodach, bambusowych pajacykach, gofrach, pamiątkach, a nawet dewocjonaliach. Oczywiście na początek łatwiej jest prowadzić biznes niezwiązany z branżą gastronomiczną - to wymaga większej ilości pozwoleń i problemów. 

Tworząc dobrą siatkę różnych stanowisk i sklepików, jako właściciel możesz stanowić tylko osobę surowego supervisora, co ułatwia tobie i prace i pozwala sprawować kontrolę nad innymi.

O zakładaniu stoiska z pamiątkami opowiada artykuł w Super Expressie. Poza tym, warto poczytać o zezwoleniach, które potrzebne są do założenia letniego biznesu.